Rewolta przeciw "Revolcie"

Jastrzębski teatr tańca "Revolta" dostał się do trzeciego etapu programu "Mam talent". Super, wcześniej Julia Żytko dostała się do półfinału "You can dance", a teraz kolejną tefałenowską produkcję podbija cała grupa młodych ludzi z naszego miasta. Nie pozostaje chyba nic innego jak tylko pogratulować tancerzom i cieszyć się ich sukcesem.

Okazuje się jednak, że przy okazji gratulacji i wiwatów na cześć "Revolty", można wyrzucić z siebie sówj żal, kilka słów frustracji, niezadowolenia, a nawet wrogości i zawiści. Można opluć, zmieszać z błotem i skopać. A wszystko w najlepszym stylu, bez zażenowania i anonimowo.

Tak więc pod newsem o sukcesie zespołu w jednym z jasrzębskich portali internetowych, wśród komentarzy z gratulacjami i słowani uznania, możemy znaleźć oderwany od tematu komentarz o wyżej wspomnianej Julii, która według internauty "jedno tylko umiała", więc internauta się nie dziwi, że nie wygrała. Ktoś inny wyrzucił władzom Pawłowić, że się "Rewoltą" nie interesowała i dlatego teraz zespół tańczy dla Jastrzębia. To znów było pretekstem dla innego komentatora, który Pawłowice nazwał wiochą, a nasze miasto podobno "wie co dobre".

Nie będę przytaczał komentarzy dosłownie, bo wstyd mi niektóre rzeczy na tym blogu umieszczać. Najlepiej będzie, jak już w ogólę od tych komentarzy odejdę i zapomnę o nich, bo nie chcę się dłużej takim błotem bawić (zainteresowanych odsyłam tutaj). Zastanawiam się tylko, skąd ludzie mają czas na pisanie takich głupot, wdawanie się w jałowe dyskusje. Nie wiem nawet czy to dyskusją można nazwać, są to raczej jakieś okrzyki, oświadczenia, które nie prowadzą do niczego.

Będzie lokalnie

Postanowiłem na jakiś czas zainteresować się sprawami lokalnymi i pisać o Jastrzębiu i Śląsku. Będzie lokalnie, co nie oznacza, że bez emocji i zaangażowania. Kto wie, może nawet będzie ostrzej i brutalniej, bo sprawy będą dotyczyły nas bezpośrednio. Może coś napiszę, a później oberwę na mieście. Co tam, ważne żeby sobie popisać o czymś swoim, bliskim, jastrzębskim.

Skąd się to wzięło?

Pan Alojzy Pietrzyk napisał artykuł pod tytułem "Walczyliśmy o więcej", który opublikował portal JasNet. Możemy w nim przeczytać: "Dwadzieścia lat III RP ma swoje mankamenty. Nie rozliczyliśmy w ogóle PRL-u. Politykę historyczną mamy tak słabiutką jak nasza gospodarka. Rosja ogłasza, że nie ma nic wspólnego z Katyniem i świat jej wierzy. Niemcy stwierdzają, że nie ponoszą winy za II Wojnę Światową i Holokaust i świat im wierzy. Ale ktoś musi być temu winien. No, Polska jest temu winna i świat w to wierzy". Otóż nie mogę się zgodzić z pewnymi stwierdzeniami w tym fragmencie tekstu.

Fakt, PRL rozliczyliśmy słabo. Słabą mamy także politykę historyczną, ale polska gospodarka jest w dobrej formie. Wystarczy spojrzeć na gospodarki innych krajów starego kontynentu, które nie radzą sobie z kryzysem. Cała Europa pogrąża się w recesji (nawet -6% w porównaniu z 2008 rokiem). Tymczasem polska gospodarka, zanotuje wzrost: skromne 0,8%, ale zawsze! Nikt w UE nie zanotuje takiego wyniku. Oczywiście, jest ciężko, ale w czasie kryzysu wszyscy mają gorzej.

Z kolejnym nie mogę zgodzić się po stokroć. Rosja ogłasza, że nie ma nic wspólnego z Katyniem? Po pierwsze już w 1990 roku Michaił Gorbaczow przyznał, że zbrodni dokonało NKWD, a za winnych uznano władze Stalinowskie. Rosjanie nie negują swojego uczestnictwa w zbrodni, oni nie zgadzają się na uznanie wydarzeń z Katynia za zbrodnię ludobójstwa. A to różnica.

Nie zgadzam się też z częścią dotyczącą Niemiec. Ten kraj nigdy nie uchylał się od odpowiedzialności za wywołanie drugiej wojny światowej i holocaust. Jeżeli się mylę, to proszę mi pokazać gdzie i kiedy Niemcy to zrobiły?

Pan Pietrzyk stwierdza też, że świat wierzy Rosjanom negującym ich udział w zbrodni katyńskiej i Niemcom, które rzekomo nie przyznają się do wywołania wojny. I tutaj też zgodzić się nie mogę. Kto im wierzy? Kto? Może jakieś nic nieznaczące jednostki - i tyle. A to nie jest świat. To nie jest społeczność międzynarodowa. Ponadto, stwierdzenie "Polska jest temu winna i świat w to wierzy" sprawia, że mi ręce opadają. Nie wiem, skąd autor tekstu wziął te rewelacje.

Jestem studentem stosunków międzynarodowych i muszę powiedzieć, że czego innego uczyłem się na historii. Dlatego nie mogę pozostać obojętny, kiedy takie nieprawdziwe informacje pojawiają się w popularnym portalu mojego miasta. Przez takie dowolne interpretacje historyczne ludzie zostają wprowadzani w błąd, wypacza się także ich sposób patrzenia na świat. Co do reszty artykułu nie mam zastrzeżeń.

Cały, całkiem ciekawy, artykuł można przeczytać tutaj: http://www.jasnet.pl/publicystyka/?id_rodz=4 Przytoczony wyżej fragment znajduje się w końcowej części tekstu.

Jak ludzie

Dzieci często kłócą się o byle co. Często stawiają na swoim, bo tak. Bez wyraźnych powodów nie chcą ustąpić. Dorośli nazywają to zachowanie dziecinnym. Ale co jeśli dorośli zachowują się dziecinnie?

Na przykład jeden dorosły chciałby jechać do Brukseli, ale drugi dorosły nie chce się na to zgodzić. Ten pierwszy nie ma dobrych argumentów, ale mimo to chce jechać, bo tak. Ten drugi jedzie do niego i chce go przekonać, żeby jednak nie jechał, ale ten pierwszy zgodzić się nie chce. Dlaczego?

Może chce bardzo zobaczyć Brukselę? Może chce bardzo jechać bo ten drugi tam jedzie? Może po prostu tak długo się kłócił o wyjazd, że głupio mu się teraz wycofać? Klasyczne dziecinne zachowanie?

Nie! Postuluję, żeby przestać mówić o zachowaniu dziecinnym, bo jak pokazuje powyższy przykład i wiele, wiele innych, nie ma zachowań dziecinnych, są po prostu zachowania ludzkie. Wynikające z ludzkich wad i słabości.

Bruksela, Mińsk czy Kijów?

Pokłóciłem się kiedyś z bratem o buty. Kupiłem sobie nowe, białe adidasy z przyczepioną doń piłką. Istny powód do szpanu. Następnego dnia mój brat kupił sobie takie same. Oj, była awantura. Jak to, czemu takie same? Innych nie było? Czemu zgapiasz?!

Zgapił. Zgapił tak samo jak prezydent, który chce jechać tam gdzie premier jedzie. Nie ma innych miejsc? Po co się dublować? Załatwmy dwie sprawy w tym samym czasie. Jeden z panów niech jedzie do Brukseli, a drugi na przykład na Białoruś, albo na Ukrainę. Tam też jest dużo do zrobienia.

Kiedy jeden będzie rozmawiał o zmianach klimatycznych na świecie, drugi może w tym czasie obalić dogorywający reżim Łukaszenki. Albo zjednoczyć parlament na Ukrainie i nie dopuścić do przedwczesnych wyborów.

Jakaż by to była chwała, jaki splendor. Obalił Łukaszenkę! Nobla mu! Zjednoczył polityków ukraińskich! Dajcie honoris causa! Ja sam poważnie bym się zastanowił zanim wyleciałbym do Brukseli. Europejskich szczytów będzie jeszcze wiele, a białoruski reżim obala się tylko raz.

A wracając do butów, to już dawno wybaczyłem bratu. Wszak od zerówki minęło bardzo dużo czasu.